Not logged in | Log in | Sign Up
W demoludach o wszystkim decydował ZSRR i jego ludzie w partii w poszczególnych krajach, należących do RWPG. To ona przyjęła zasadę międzynarodowego socjalistycznego podziału pracy. Czyli każdy kraj produkuje coś, co może i potrafi najlepiej. U nas wtedy masowo produkowali statki(dostęp do morza), Węgrom dali autobusy, Czesi osobówki, a i tak istniała przecież współpraca, wymiana doświadczeń itp. Własny produkt ,spoza narzuconej zasady podziału, musiał walczyć sam o swoje dobre imię, a sponsorem tego mógł być już tylko kraj macierzysty. Czyli fabryki, biura projektowe, ośrodki badawcze, mało nie kosztują, a sama pasja chętnych do pracy ludzi nie wystarczała. Kluczowa była też niechęć władz do tego typu zapędów... Niedługo potem otwarcie rynków spowodowało zachwyt(słuszny) zachodnią technologią no poszło...To, co mówisz o tych ludziach z fabryki Ikarusa, to racja, że skarb. Połowa mojej rodziny pracowała kiedyś w stoczniach w Gdyni i w Gdańsku i też potrafili dużo opowiadać o pięknych statkach, które budowali...a teraz nikt już nie chce tego słuchać. Szkoda. Fajnie, że chociaż ci z fabryki Ikarusa mogą jeszcze komuś poopowiadać
Kiedyś jako małe dziecko od czasu do czasu jeździłem autobusami podmiejskimi. Lubiłem hadziewiątki, z zazdrością patrzyłem na tajemnicze orbisowskie ikarusy. Ale raz zamiast hadziewiątki podstawili mi na dw.PKS jelcza (domyślam się że był to L11/2) i się chyba rozpłakałem i nie chciałem tym jechać! Nie wiem o co mi chodziło, ale prawdopodobnie nastawiłem się na luksusowe fotele hadziewiątki, a podstawili mi te beznadziejne skajowe ławy zawieszone na rurowym stelażu, co dopuszczałem na trasie miejskiej, ale w trasie podmiejskiej liczyłem na coś bardziej komfortowego, w układzie autokarowym, i będącego jednocześnie oczekiwaną atrakcją tego przejazdu. Tak więc za jelcze to dziękujemy. Nigdy później nie byłem tak zawiedziony komunikacyjnie, jak tym jelczem. Bywało że jechałem na drugi koniec Polski, aby zaliczyć linię, a podstawiali KKA, ale to się z tym nawet nie równało.
Jako pasażer autobusów różnej maści w latach 80-90 stwierdziłem, że komfort podróży nie różnił się zbytnio(pomijając skajowo rurowe siedzenia). Mogę porównać Sanosa, Tama, Jelcza PR110D, Autosany H9 i H10, Setra serii 215, MB 303 MAN z 1984 roku. Wszystko porównywalne komfortowo. Kruczek tkwił w trwałości, obsłudze i awaryjności. I tu już zaczynają się schody - szczególnie dla naszych rodzimych konstrukcji, bo zarówno Sanos jak i Tam uznawane były za dobre i wytrzymałe konstrukcje. Potem oczywiście z braku środków i dostępności części zamiennych powstawały takie zwyrodniaki jak Sanos z SW680 i te już nie były takie "kolorowe" Dzisiaj też spokojnie da się podrózować "ewą" czy "liderem", ale zawsze lepiej 415/417, Trawego, czy Lion`s Coach. Dla kierowcy w szczególności
Zmień proszę wyraz "niepowtażalnej", bo ten błąd ortograficzny tak bije w oczy, że aż razi